Fri Mar 01 2024
Szwedzko-kanadyjska Noelle przebywa na wymianie we Francji i jest jedną z naszych gościnnych blogerek.
Moja przygoda rozpoczęła się tego lata o 2 nad ranem w chłodny poranek w Szwecji. Gdy pociąg regionalny powoli zbliżał się do Arlandy, nie mogłam powstrzymać „motyli”. Gdzie wyląduję i jaki będzie styl życia i zainteresowania mojej rodziny? Życie na farmie na wsi we Francji jest oczywiście zupełnie inne niż mieszkanie w centrum Paryża. Jak wyglądałaby szkoła? We Francji zazwyczaj chodzi się do szkoły sześć dni w tygodniu. Przedmioty takie jak filozofia i wychowanie moralne są obowiązkowe i oczywiście wszystkie w języku francuskim. To spory krok naprzód od zamawiania Croque Monsieur w kawiarni. Czy będę w stanie nadążyć?
Wszystkie e-maile przygotowawcze STS i mini-przemówienia mojej mamy o tym, jak bardzo wymiana kulturowa zmieni moje życie, nagle mnie dopadły. Lato było jak dywan pod moimi stopami, który nagle został zmieciony. Nie jechałam do Francji za rok, miesiąc czy nawet tydzień. Wyjeżdżałem teraz.
Moje życie zostało spakowane do walizki ważącej nieco ponad 23 kg. Pożegnałam się już ze wszystkimi i teraz stałam przy bramce, popijając ostatnią szwedzką kawę. Podszedłam do dwóch innych szwedzkich studentów z wymiany STS, których można było rozpoznać po jaskrawożółtych plecakach, które otrzymaliśmy od STS kilka miesięcy wcześniej. Rozmawialiśmy nerwowo. Jak to będzie? Czy nasze umiejętności językowe będą wystarczająco dobre, aby komunikować się z rodzinami goszczącymi? Czy wszyscy Francuzi palą paczkę papierosów dziennie, noszą czerwone berety i zapuszczają wąsy?
Gdy wylądowaliśmy na francuskiej ziemi, próbowałam określić to obce miejsce słowem "dom". Nie brzmiało to jeszcze prawdziwie, ale może za kilka miesięcy tak się stanie. Zmagałam się z faktem, że nie była to ani wycieczka, ani przedłużone wakacje - byłam tutaj, aby zbudować nowe życie... po francusku.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, zostaliśmy powitani na obozie powitalnym- Welcome Campie, który zapewnił nam miękkie lądowanie. Obecni byli studenci z całego świata - od Japonii po Brazylię, od Meksyku po Polskę, od Bułgarii po Singapur i od USA po Australię. Moją współlokatorką była przyjazna Meksykanka, która pomogła mi przetłumaczyć piosenki Bad Bunny'ego, jednocześnie pozwalając mi spróbować jej egzotycznych słodyczy, od krążków słodkich orzeszków ziemnych po długie, czerwone tuby wypełnione galaretką ananasową pokrytą tamaryndowcem i chili w proszku.
Przez trzy dni zwiedzaliśmy Paryż i zanurzaliśmy palce we francuskim życiu. Przetrwaliśmy na bagietkach i ciastkach, wpatrywaliśmy się w wieżę Eiffla, zobaczyliśmy Monę Lisę (a raczej La Joconde, jak to robią miejscowi) w przepięknej szklanej piramidzie, jaką jest Luwr, odkryliśmy fajne dziwactwa w muzeum Grevin i zgubiliśmy się w metrze. Wędrowaliśmy po wspaniałej dzielnicy Montmartre, trzymając nasze torebki z dala od kieszonkowców, gdy wspinaliśmy się po białej kopule Bazyliki Sacré-Cœur na jej szczycie, podziwiając tętniące życiem targi z ulicznymi sprzedawcami pamiątek i sztuki, kawiarnie ze skośnymi dachami i różne inne kolorowe zabytki.
Wędrowałam z grupą pięciu innych studentów z wymiany. Spacerowaliśmy cały dzień, a ostatnia wędrówka pod górę do Montmatre w fali upałów wykończyła nas, więc szukaliśmy przytulnego miejsca, aby usiąść. W końcu trafiliśmy na uroczą kawiarnię z niebiesko-białą markizą w paski i zachęcającą częścią wypoczynkową na świeżym powietrzu, która rozciągała się na wąskie brukowane uliczki. Po zajęciu miejsca minęło sporo czasu. Jedna z dziewczyn wstała, aby wziąć kilka menu przy wejściu, jak to jest w zwyczaju tam, skąd pochodzi. Gdy wracała do stolika, drogę zagrodził jej głęboko urażony kelner, który spojrzał na nią oceniająco, a następnie wepchnął jej w ramiona tacę i ściereczkę do naczyń, jakby chciał powiedzieć "chcesz mojej pracy, prawda?". Nie wziął tacy z powrotem, więc niezręcznie odłożyła ją na pobliski stół i obficie przeprosiła. Serwer nie śmiał się, ale powiedział nam kilka minut później (kiedy nie przestawała się rumienić i przepraszać), że to był blague (żart). To było nasze wprowadzenie do słynnej francuskiej ironii. Mówi się, że zrozumienie humoru jest jedną z ostatnich rzeczy, które przychodzą wraz z opanowaniem nowego języka i muszę przyznać, że chociaż nadal nie zrozumiałem żartu, moi nowi przyjaciele i ja mogliśmy się z tego śmiać.
Tego wieczoru wybraliśmy się na rejs po Sekwanie, delektując się pysznym trzydaniowym posiłkiem i podziwiając piękno Paryża z wody. Mijaliśmy całujących się kochanków, przyjaciół urządzających pikniki przy lampce wina, dziecięce przyjęcia urodzinowe, lekcje salsy i tańca hip hop, wspaniałą architekturę, słynne mosty i inne miejsca wspomniane w wielu przeczytanych przeze mnie książkach lub obejrzanych filmach. Romantyczne widoki z Sekwany zakończyły się doskonałym widokiem na wieżę Eiffla, oświetloną na tle nocnego nieba, skąpaną w kolorach ukraińskiej (i szwedzkiej) flagi. Ze szczytu łodzi machaliśmy do przechodniów, podczas gdy letni wiatr przepływał przez nasze włosy. Niegrzeczny kelner został zapomniany. Rozpoczął się nowy rozdział.
Zdarzyło się to na początku mojej wymiany.... Nieznajomi w kąpielówkach i bikini nachylają się, by mnie pocałować. Czuję się bardzo nieswojo. To jeden z moich pierwszych weekendów z moją francuską rodziną goszczącą i uczestniczymy w imprezie na basenie. La bise, klasyczne francuskie powitanie, jest nauką samą w sobie. W swojej podstawowej formie osoba delikatnie uderza w policzki drugiej osoby, wydając przy tym dźwięk pocałunku (w zasadzie jak pocałunek powietrzny). Dokładna procedura zależy jednak od osoby i regionu, w którym wykonywany jest la bise. Niektórzy nie wydają dźwięku całowania. Niektórzy faktycznie całują policzki drugiej osoby. Niektórzy robią to raz, inni dwa, a jeszcze inni trzy razy. W większości części Francji najpierw całuje się prawy policzek, ale na południowym wschodzie jest to lewy policzek. Wiedza ta jest niezbędna, aby uniknąć nieporozumień, gdy jedna osoba skręca w prawo, a druga w lewo, tworząc prawie prawdziwy pocałunek usta-usta. Pomimo tego, że zostałam poinstruowana o tym wszystkim, byłam całkowicie zagubiona, gdy ci półnadzy nieznajomi podchodzili do mnie z tymi, moim zdaniem zbyt intymnym powitaniem. Na szczęście właśnie dotarliśmy na basen, a ja wciąż byłam w pełni ubrana. Rumienię się na samą myśl o tym, że musiałabym to zrobić w bikini.
Będąc na wymianie studenckiej w ramach programu Classic, nigdy nie wiadomo dokładnie, gdzie w kraju goszczącym się wyląduje. Zostałam umieszczona w Poissy, spokojnym miasteczku na obrzeżach Paryża, w wygodnym białym domu z czerwoną bramą i ogrodem z kurami. Mieszkałam z troskliwą rodziną z trójką nastoletnich dzieci, z których dwoje mieszkało we własnych mieszkaniach w ciągu tygodnia, ale wracało do domu na weekendy. Był to podwójny placement, co oznacza, że inna studentka z wymiany, Alicia z niemieckiej części Szwajcarii, również mieszkała z moją host rodziną. Byłyśmy współlokatorkami, zapewniając sobie przyjaźń i wsparcie, gdy obie dostosowywałyśmy się do rytmu francuskiego życia.
Poissy okazało się idealną lokalizacją - tylko 30 minut pociągiem do serca Paryża, ale wciąż wystarczająco daleko, aby spać w otoczeniu cichych ulic i luksusu konia w pobliżu, kiedy tylko mamy ochotę na przejażdżkę po lesie. W weekendy lubiałam jeździć do Paryża z przyjaciółmi tak często, jak to możliwe. Jedna szczególnie pamiętna wizyta miała miejsce podczas Paryskiego Tygodnia Mody na początku października. Podczas gdy ja i moja przyjaciółka nie miałyśmy biletów na żadne pokazy mody, wszędzie było pełno ludzi w skandalicznych strojach, a nawet zauważyłyśmy kilka celebrytek przechadzających się po mieście.
Pomimo świetnego stażu i wielu ostrzeżeń, zakres szoku kulturowego, którego doświadczyłam, wymiana studencka początkowo mnie zaskoczyła. Musiałam przyzwyczaić się do pozornie nieracjonalnych pór posiłków (np. kolacja o 22:00), dni szkolnych od 8:00 do 18:00, małych, manualnych samochodów i zupełnie nowego sposobu ubierania się, by wymienić tylko kilka. Jednak, jak ciągle przypominała mi moja rodzina goszcząca, IKEA jest niedaleko, jeśli kiedykolwiek zatęskniłabym za domem.
W Szwecji zwracamy się do nauczycieli po imieniu, ponieważ są oni postrzegani jako równi uczniom. Tutaj, we Francji, nazywam moich nauczycieli Monsieur lub Madame, a następnie ich nazwiskiem. Chociaż nie jest to nic nowego dla mieszkańców Ameryki Północnej, zaskoczyło mnie to, że nauczyciele używają formy grzecznościowej vous również w stosunku do uczniów, podkreślając dystans między nauczycielem a uczniem. Większość francuskich nauczycieli jest dość surowa, ale przyjaźni i wspierający uczniowie w moim liceum nadrabiali to. Pewnego razu na zajęciach z filozofii musiałam przeczytać na głos bardzo skomplikowany tekst i potykałam się o fragment z wątpliwą wymową. Kiedy w końcu dotarłam do końca, nauczyciel poprosił mnie o wyjaśnienie fragmentu klasie. Kiedy skończyłam mówić, klasa zaczęła bić brawo. Wsparcie kolegów z klasy naprawdę podnosiło mnie na duchu.
Chociaż czasami jest to trudne, zachęcam każdego nastolatka, który ma możliwość wzięcia udziału w wymianie studenckiej. Dla mnie było to bardzo wzmacniające uczucie, gdy dowiedziałam się, że mogę zacząć od nowa w nowym kraju, w nowej szkole i w nowym języku, i nadal być w stanie zbudować sobie dobre życie od podstaw w dość krótkim czasie. A jeśli ja mogę to zrobić, to ty też!
Mój francuski rozwijał się w szybkim tempie. Przyswajałam niektóre z moich ulubionych zwrotów od moich rówieśników i uczyłam się, jak lepiej wyrażać się w tym obcym języku. Jednak, jak żartowała moja rodzina goszcząca, opanowałam nienaganny francuski akcent i wymowę dopiero wtedy, gdy nauczyłam się czerpać przyjemność z jedzenia spleśniałego sera, którego niesmak musiałam przezwyciężyć.
W tym nowym życiu odważyłam się próbować rzeczy, których nigdy wcześniej nie próbowałam. Moja rodzina goszcząca była bardzo zaangażowana w skautów i MEJ (katolicką organizację dla dzieci), więc teraz ja też się zaangażowałam. Zaczęłam grać w siatkówkę i poznałam tam dobrych przyjaciół. Moja mama goszcząca i Alicia grały dużo w tenisa, więc ja też staram się grać w tenisa (pomimo słabej koordynacji ręka-oko). Ogólnie rzecz biorąc, staram się porzucić stare koncepcje "lubię to" lub "nie lubię tego" i stawialam sobie wyzwanie, aby powiedzieć "tak" na każdą okazję i spróbować wszystkiego, aby zobaczyć, jak to się potoczy. Jak dotąd wszystko szło dobrze.